Fotografia, dzięki aparatom cyfrowym, stała się w ostatnich
kilku latach bardzo popularna. Pstrykamy znacznie więcej zdjęć niż robilibyśmy
to aparatami analogowymi.
Nasze komputery zawierają setki a czasem nawet tysiące zdjęć
z najróżniejszych miejsc, które odwiedziliśmy. Cieszymy się, że nasze albumy
powiększają się, że będzie, co wspominać za kilka lat, ale czy będziemy
pamiętać każde miejsce, w którym byliśmy.
Każdy z nas prędzej czy później zada sobie pytanie.
Gdzie był ten piękny widok, ten zabytek, ta knajpa ze
świetną herbatą z rumem?
Pamięć ludzka jest niestety bardzo zawodna. Możemy mozolnie
próbować odtworzyć trasę wycieczki, szukając na dnie plecaka wymiętoszonych
biletów sprzed kilku lat, albo pytać towarzyszy podróży. Możemy też spróbować
zapobiec na przyszłość podobnym sytuacjom, pomagając sobie zdobyczami
najnowszej technologii.
Geotagowanie – to odpowiedź na nasze problemy.
Niestety w naszym "ubogim" języku nie ma odpowiednika
dla tego słowa, dlatego ja używam terminu geometka, ale o tym, kiedy
indziej. Teraz wróćmy do tematu.
Termin „geotagowanie” fachowo oznacza proces łączenia
informacji o położeniu danego punktu (jego współrzędnych geograficznych) z innymi
dotyczącymi go danymi. Geotag składa się z szerokości i długości geograficznej
oraz daty i czasu (zegar atomowy GPS). Dodatkowo może zawierać wysokość, namiar
oraz nazwę miejsca. W przypadku fotografii oznacza to po prostu dokładną
lokalizację miejsca wykonania zrobionych podczas przebytej trasy zdjęć. Jest to
możliwe dzięki zastosowaniu technologii GPS.
Na rynku już od jakiegoś czasu pojawiają się aparaty takich
firm jak Sony czy Panasonic z wbudowanym czujnikiem GPS. Nikon poszedł trochę
dalej i udostępnił czujnik GPS (Nikon GP-1), jako dodatek do niektórych swoich
lustrzanek. Co jednak mogą zrobić ci z nas, którzy już posiadają aparaty i z
różnych przyczyn nie mogą lub też nie chcą kupować nowego sprzętu? Najtańszym
sposobem na dodanie geotagów do naszych zdjęć jest ręczne wpisanie danych za
pomocą takich programów jak Picasa, ale my przecież nie chcemy siedzieć przed
komputerem i wyszukiwać na mapie położenie każdego zdjęcia z osobna, my chcemy
szybkości, chcemy żeby proces był jak najbardziej zautomatyzowany.
Tutaj też znajdzie się rozwiązanie.
Dla niektórych z nas taka automatyka nie wiąże się z żadnymi
kosztami. Jeśli tylko posiadacie telefony komórkowe z GPSem zdolne do
zapisywania śladów waszej wędrówki do pamięci, i przesłania tych śladów do
komputera w formie pliku z rozszerzeniem .GPX, to jedyne, co jest wam potrzebne
to program, który połączyłby dane z takiego pliku ze zdjęciami.
Takimi programami są darmowe GpicSync i PhotoMapper.
Dla potrzeb tego artykułu my skoncentrujemy się na pierwszym, jako, że jest to
program, z którego korzystam ja.
Jak zacząć?
Przed rozpoczęciem wycieczki musimy upewnić się, że czas w
aparacie jest dokładnie taki sam jak czas w komórce. Jest to bardzo ważne w
późniejszym procesie dopisywanie geotagów.
Po powrocie do domu wystarczy zrzucić zdjęcia z aparatu i
plik z naszym śladem do komputera.
Jeśli przygotowania są już za nami, możemy zacząć proces.
Po odpaleniu programu pojawi się nam okno jak poniżej.
Wystarczy podać katalog, w którym znajdują się zdjęcia do poprawy,
podać katalog z plikiem.gpx, ja trzymam takie pliki w specjalnym katalogu, dla
ułatwienia proponowałbym zrzucić ten plik na pulpit, i jesteśmy gotowi. Po
kliknięciu na przycisk Synchronizuj, program zacznie dopisywać geotagi do
zdjęć. Proces trwa około 2-3 sekundy na zdjęcie, całość nie powinna, więc zająć
dłużej niż parę minut.
Wszystkie powyższe funkcje dotyczą też posiadaczy
turystycznych odbiorników GPS takich jak Garmin GPSmap 60CSx.
No dobrze, a co w przypadku, jeśli nie posiadacie ani telefonu
z GPSem ani też odpowiedniego urządzenia turystycznego?
Dla tych wszystkich pozostają dwie opcje. Zakup
turystycznego GPSu (są droższe, ale posiadają więcej funkcji i mogą też służyć,
jako nawigacja samochodowa), lub zakup tzw. Geologgera.
Na rynku jest kilka różnych modeli, wspomniany wcześniej
Nikon GP-1, Phottix Geo One, ATP Photo Finder czy GiSTEQ to tylko niektóre z
nich.
Wszystkie działają na tej samej zasadzie jak tradycyjny
odbiornik GPS. Co może je odróżniać to sposób łączenia informacji z urządzenia
ze zdjęciami.
Urządzenie Nikona i Phottixa podłączane są do aparatu i
informacje o położeniu geograficznym zapisywane są w zdjęciu w momencie jego
robienia. ATP Photo Finder z kolei ma wbudowaną kieszeń kart pamięci.
Po powrocie z wycieczki wystarczy wyjąć kartę z aparatu i włożyć ją do
urządzenia a ono już zrobi całą resztę za nas, eliminując w ten sposób potrzebę
włączania komputera.
Wszystkie pozostałe urządzenia działają podobnie do sposobu
opisanego wcześniej, podłączamy urządzenie do komputera i za pomocą
dedykowanego programu dodajemy tagi do naszych zdjęć.
Końcowy efekt to zdjęcia wyświetlone na mapie, np. Google
Map.